Przed pięciu laty Wren Connolly została postrzelona trzykrotnie w klatkę piersiową. Po 178 minutach powróciła. Jako restart - silniejsza, szybsza, posiadająca możliwość samoleczenia i niemal pozbawiona emocji. Im dłużej Restart pozostaje martwy, tym mniej z człowieka w nim zostaje po powrocie. Wren 178 jest najbardziej martwym Restartem w Republice Teksasu. Ma siedemnaście lat i służy jako żołnierz Korporacji Odnowy i Rozwoju Populacji. Ulubioną stroną pracy Wren jest trenowanie nowych restartów, ale jej ostatni nowicjusz okazuje się najgorszym, z jakim kiedykolwiek miała do czynienia. Callum Reyes 22 jest praktycznie człowiekiem. Ma za słaby refleks, zadaje dużo pytań, a uśmiech stale obecny na twarzy chłopaka doprowadza Wren do szaleństwa. Jednak jest w nim coś, czego nie powinna zignorować. Kiedy Callum odmawia wykonania rozkazu, Wren dostaje ostatnią szansę na utrzymanie go w ryzach – inaczej będzie musiała go zlikwidować...
Opis brzmi co najmniej zachęcająco i obiecuje coś mocnego. Zapowiedź "Restartu" niosła za sobą wiele zagadek i nie mogłam się doczekać aż wszystkie je poznam, zanurzę się do nowego świata i znajdę coś odbiegającego od normalnych młodzieżówek. Takie było początkowe założenie.
Cóż, pod pewnymi względami jestem zadowolona. Należy zwrócić szczególną uwagę na sam pomysł. Koncepcja z restartowaniem jest strzałem w dziesiątkę, jeszcze nie miałam okazji spotkać się z czymś takim i jest to opisane w bardzo wdzięczny sposób. Jednak świat, w jakim obsadzono powieść, to już nieco gorsza bajka. Amy Tintera nie wykazała się wyobrażnią, lokując wydarzenia w postapokaliptycznym świecie wyniszczonym przez wirusa KDH. I tak na dobra sprawę to niewiele się o nim dowiadujemy, autorka przedstawia nam go dość lakonicznie.

Sam początek był naprawdę wciągający i byłam dobrej myśli, jednak gdy tylko na scenę wkroczył Callum coś się zaczęło psuć. Akcja zaczęła powoli zwalniać, zamiast niej śledzimy uczucie rodzące się pomiędzy chłopakiem a Wren. W pewnym momencie tak bardzo zdominował on całą historię, że ciężko było mi przebrnąć przez kolejne strony. Do tego jeszcze przewidywalność i schematyzm. Mamy pewność, jak potoczą się losy Wren, co się mniej więcej wydarzy w danym momencie, brakło jakichkolwiek zwrotów. Dlatego też "Restart" czytałam nie czując jakichkolwiek oznak entuzjazmu czy emocji.
Podsumowując, uważam, że jedynym plusem jest pomysł, z wykonaniem wyszło już trochę słabiej. Amy Tintera od początku kieruje się w stronę romansu młodzieżowego, ze szczególnym naciskiem na sam romans. Tak mi się wydaje, e wiem, w która stronę to wszystko zmierza i nie sadze, żeby mi się to spodobało.
Bardzo dobra recenzja :) Teraz szczególnie zastanowię się nad tą książką ale chyba jednak nie skuszę się na nią :/
OdpowiedzUsuńonlybooks-jdb.blogspot.com
Na pewno muszę ją przeczytać :) od początku byłam pozytywnie nastawiona :) dobra recenzja! pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFabuła faktycznie zapowiadała się ciekawie, ale jeśli z czasem stała się schematyczna i przewidywalna, a akcja zaczęła zwalniać, to raczej nie jest to coś, co chciałabym przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńTen pomysł jest naprawdę super, dlaczego autorka musiała zrobić z tej książki romans? :( Taki zmarnowany potencjał... :(
OdpowiedzUsuńGdyby nie ten romans w tle to książka była by jedną z moich ulubionych :), ale i tak jest ciekawa :) zobaczymy co będzie w następnych częściach pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńhttp://wiktoriaczytarazemzwami.blog.pl/
Książka mnie rozczarowała. Była fajna, ale jakby autorka w trakcie straciła wenę do czytania.
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Książkowy duet