sobota, 22 października 2016

Prawo Mojżesza - Amy Harmon

Znaleziono go w koszu na pranie w pralni Quick Wash. Miał zaledwie kilka godzin i był bliski śmierci. Jego matka, młoda narkomanka, porzuciła go zaraz po narodzinach. Zmarła zresztą kilka dni później. Mojżesz przeżył — dziecko z problemami, z którego wyrósł chłopak z problemami. Był urodziwy i egzotyczny, niespokojny, mroczny i milczący. Samotny. Budził lęk i ciekawość.
I oto któregoś lipcowego dnia osiemnastoletni Mojżesz zjawił się na farmie rodziców niespełna siedemnastoletniej Georgii. Miał pomagać w codziennych zajęciach. Był pracowity i energiczny, ale też oschły i nieprzenikniony. Fascynujący i przerażający. Georgia, wbrew ostrzeżeniom i zakazom, zbliżyła się do niego... I zaczęła tonąć.

Trochę zwlekałam z sięgnięciem po "Prawo Mojżesza". Jeśli jakaś książka zapowiada się naprawdę emocjonująco, czekam na odpowiedni moment, by zacząć ją czytać. Musze być na nią zwyczajnie przygotowana.

"Prawo Mojżesza" czyta się niezwykle płynnie i szybko, autorka ma bardzo lekkie pióro. Historia przelatuje nam między palcami, ale w żadnym razie nie można by jej nazwać ulotną. Ma swój urok, wciąga, chce się ją czytać dalej, wiedzieć, jak się potoczą losy bohaterów, co jeszcze może się stać. Bo ta opowieść, choć nieraz schematyczna, jest ciekawa i oryginalna, świeża, ciężko byłoby znaleźć drugą taką. W smutną rzeczywistość Amy Harmony wplotła niewielki wątek paranormalny, a nawet znalazło się miejsce na elementy sensacyjne i kryminalne. Tyle że w tym wszystkim brakło mi emocji. Wiem, jak trudne dzieciństwo miał Mojżesz i szczerze mu współczułam. Ubolewałam nad nastoletnią Georgią, która przeżywała swoją pierwszą miłość, miejscami niezbyt przyjemną. Ale to emocje, jakie mogą mi towarzyszyć w wielu innych tego typu powieściach. A mnie brakło łez, brakło mi jakiegoś iskrzenia. Czegoś, co wbiłoby mnie w ziemię, całkowicie zmiażdżyło. 

Dzięki dwutorowej narracji możemy spojrzeć na toczące się wydarzenia z punktu widzenia zarówno Mojżesza jak i Georgii. W obu przypadkach świetnie przedstawione są emocje targające bohaterami i powody podjętych przez nich decyzji, co głownie odnosi się tutaj do Mojżesza. I choć Georgia swoją prostotą i upartością zjedna sobie niejednego czytelnika, to moją sympatię zyskał bohater męski - jego skomplikowany umysł i spojrzenie na świat. Skoro o nich mową, to w całym tym uczuciu, które ich połączyło, brakło mi...No własnie uczucia. Miałam wrażenie, że to co między nimi jest, wybuchło nagle i nie pozostawiło miejsca na sam proces tworzenia się tej relacji. A w przypadku Georgii nieraz miałam wrażenie, że tym, co ją interesuje, jest jedynie fizyczność i wygląd Mojżesza, a nie jego dobro. Jej nachalność, która na początku mnie nieco irytowała, w drugiej części poszła w niepamięć, kiedy stała się silną i niezależną kobietą.  

Troszeczkę nazrzędziłam, co nie oznacza że książka jest zła. Wytknęłam jedynie rzeczy, na których moim zdaniem autorka mogłaby bardziej się skupić, bo mi osobiście lekko wadziły. "Prawo Mojżesza" jest książką niezwykle przyjemną i miejscami świeżą, ale pozbawioną tych fajerwerków mogących udoskonalić tę opowieść. Z chęcią sięgnę po kolejną cześć, by zobaczyć, czym jeszcze może zaskoczyć autorka.

3 komentarze:

  1. Amy Harmon zawładnęła moim sercem. Mam nadzieję, że niebawem na rynku wydawniczym będzie można dostać jej kolejne powieści. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też często mam tak, że na daną książkę muszę się "przygotować" - przykładowo "Skazani na ból" leżała u mnie ponad rok i właśnie zaczęłam ją czytać bo widziałam, że to ten moment. Na "Prawo Mojżesza" mam wielką ochotę i na pewno kiedyś po nią sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie jest to wybitna pozycja, ale jako new adult moim zdaniem sprawdza się nieźle. Hmm i wydaje mi się, że autorka skupiła się na tej nachalności bohaterki i na fizyczności Mojżesza głównie przez ich młody wiek, kiedy często patrzy się właśnie na to ;P

    OdpowiedzUsuń