niedziela, 15 listopada 2015

Zima koloru turkusu - Carina Bartsch

Druga część cyklu o Emely i Elyasie, parze studiujących w Berlinie dwudziestoparolatków, którzy – choć prowadzą usiane towarzyskimi i rodzinnymi przygodami życie – tęsknią za prawdziwą miłością. Emely jest kompletnie zdezorientowana. Dlaczego Elyas, mężczyzna o turkusowych oczach, zniknął właśnie wtedy, gdy zdecydowała się mu zaufać? Na szczęście wciąż może liczyć na swojego tajemniczego, internetowego wielbiciela... Ale czy w końcu dojdzie do ich spotkania? Ciąg dalszy akademickiego romansu o tym, czy warto dawać drugą szansę trudnej miłości.

Po miłym zaskoczeniu, jakim była cześć pierwsza, wprost nie mogłam się doczekać dalszych losów Emely i Elyasa. Zastanawiałam się czy kontynuacja wypadnie równie dobrze i czy nie zawiedzie moich oczekiwań. Jednak teraz, po zakończonej już lekturze mogę z czystym sercem powiedzieć, że warto.

Tak właściwie sam początek zapowiadał pewne zmiany, na lepsze, oczywiście. Przede wszystkim widać rozwój głównych bohaterów i ich wewnętrzne metamorfozy, co pozwoliło mi na głębsze zespolenie z nimi. Miło było patrzeć na odwrócenie ról, kiedy to Emily uganiała się za Elyasem, otwierała się na niego i dojrzewała do łączącego ich uczucia. Zdecydowanie spadła również moja irytacja do jej osoby. Emely nie denerwowała mnie tak mocno jak wcześniej, choć nie znaczy to, że rozdrażnienie całkowicie zniknęło. Elyasa mimo wielu przeciwności pokochałam równie mocno jak ostatnio i nie zmieniłam do niego nastawienia, zaś jeśli chodzi o Alex to moje zdanie pozostaje niezmienne  i uważam ją za marną przyjaciółkę, która pozostaje zapatrzona w swoje problemy.

Jeśli ktoś liczy na równie dużą dawkę humoru, co w części pierwszej, może się zawieść. Mnie osobiście trochę brakowało tego typowo wesołego nastroju, który stał się w pewnej mierze wizytówką tej historii. "Zima koloru turkusu" nieraz rozbawi i rożmieszy w pierwszych rozdziałach, ale później następuje pewien zwrot i na pierwszy plan wysuwają się emocje takie jak smutek czy rozpacz pomieszane z bólem. Pod tym względem kontynuacja jest o wiele bardziej efektywniejsza, buduje silne uczucia i zalewa nimi czytelnika, czego poprzednio mi zabrakło. 

"Lato koloru wiśni" skupiało się na starciach Emely i Elyasa i było dosyć przewidywalne, pozbawione napięcia. Tu zaś w dużej mierze towarzyszył mi niepokój co do tego, jak potoczą się dalsze losy głównych bohaterów. Z jednej strony ta niepewność wciągała mnie głęboko, chłonęłam każdą kolejną stronę, nie mogąc się oderwać, a z drugiej strony czym dalej brnęłam, tym bardziej chciałam przestać, bojąc się tego, co mogę otrzymać na końcu. Tutaj historia nieraz potrafi zaskoczyć, przynosi więcej niespodzianek i niezapomnianych chwil.

Z pewnością "Zima koloru turkusu" jest świetną kontynuacją, nadrabia to, czego brakło w części pierwszej i jest lepiej dopracowana pod wieloma względami. Tym, którym spodobało się "Lato koloru wiśni" z czystym sercem mogę powiedzieć, że tu będzie o wiele lepiej. To piękna historia, niezwykle prawdziwa i romantyczna, nie raz złapie za serce i ściśnie je mocno.  

4 komentarze:

  1. Cała seria ciągle przede mną; chętnie przeczytam :)

    Pozdrawiam :) Przy gorącej herbacie

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak dużo osób chwali tę serię, a ja nie przeczytałam jeszcze pierwszej części. Muszę to nadrobić ;)
    Aleja Czytelnika

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy jakoś nie byłam zainteresowana tą serią, ale ostatnio stwierdziłam, że może mi się spodobać, więc będę polować na pierwszą część! ^_^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta seria chyba chodzi za mną...
    Muszę koniecznie przeczytać pierwszy tom.

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie:*
    http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń