wtorek, 10 listopada 2015

Coś mojego - Marci Lyn Curtis

Maggie ma siedemnaście lat. Pół roku temu jej świat zniknął. Dosłownie. Straciła wzrok w skutek zapalenia opon mózgowych. W jednej chwili cały jej świat się wali, traci przyjaciół, a piłkarskie marzenia legły w gruzach. Ale pewnego dnia jej szarą monotonię coś zmienia, a właściwie ktoś. Dziesięcioletni Ben. Tylko w jego towarzystwie Maggie może znów poczuć się dawną sobą, tylko przy nim może odzyskać choć namiastkę wzroku. Przyjaźń z nim i uczucie do jego starszego brata Masona uczą ją żyć na nowo i widzieć rzeczy i ludzi, jakimi naprawdę są.

"Coś mojego" zwróciło moją uwagę swoją zapowiedzią. Niewiele jest książek, które opowiadają historię osoby niewidomej i to jeszcze z jej perspektywy, toteż zastanawiałam się, co może z tego wyjść. Wiedziałam, że albo będzie to sukces albo wielki zawód. Do samego końca byłam dobrej myśli i chyba się opłaciło.


Przyznam, że nie spodziewałam się być aż tak pozytywnie zaskoczona. Na początku "Coś mojego" wydawało się niezobowiązującą pozycją z buntowniczą bohaterką. Można by rzec, typowa młodzieżówka, która zachęca swoim opisem, ale nie oferuje nic szczególnego, takie swoiste lanie wody. Jednak nie w tym przypadku, ponieważ w miarę rozwoju opowieść zyskuje głębie i zmusza do przemyślenia wielu kwestii. To niezwykle refleksyjna książka przekazana w bardzo prosty sposób.

Marci Lyn Curtis stworzyła wspaniałych bohaterów, całkowicie różnych pod względem osobowości, jakże barwnych i sympatycznych tworzących wyjątkowe tło. Maggie poznajemy jako buntowniczkę, sarkastyczną i pełną poczucia humoru, zmagającą się z nową rzeczywistością. Według mnie to jedna z lepszych postaci, jakie miałam okazje poznać w ogóle. Nie chodzi tylko o jej zabawne komentarze, miała w sobie pewną autentyczność i szczerość, a do tego silną osobowość. Uwielbiałam patrzeć na jej wewnętrzną przemianę, to jak dorastała do pewnych spraw, jak z czasem zmieniał się jej światopogląd, a jej spostrzeżenia stawały się dojrzalsze. Z kolei Ben to wulkan pozytywnej energii, który rozświetlał każdą stronę swoją obecnością i wprost nie można nie pokochać tego dzieciaka, podobnie jak Clarissa. Mason z kolei to typ chłopaka zyskującego przy bliższym poznaniu, troszczący się przede wszystkim o dobro najbliższych.

Autorka przy rozpoczęciu stawia na dużą dawkę humoru i świetnie jej to wyszło. Przez dłuższy okres nie mogłam zmyć z twarzy głupawego uśmieszku, jaki mi towarzyszył podczas czytania. Jednak w miarę postępu atmosfera staje się coraz bardziej stonowana, poważniejsza, by móc skupić się na trudniejszych problemach, choć w tyle nadal czuć wesołą atmosferę. Marci Lyn Curtis umiejętnie przechodzi do kolejnych tematów, dawkuje je tak, by czytelnik nie czuł się przytłoczony, a jednocześnie dogłębnie przetrawił i przemyślał każdy z nich.

"Coś mojego" ma typowo młodzieżowy język, miejscami trochę nienaturalnie, mimo to nie przeszkadza on w odbiorze. Historia jest bardzo prosta i nie dzieje się w niej wiele, lecz potrafi wciągnąć i z trudem można się oderwać. Poza tym niezwykle spodobały mi się relacje Maggie z poszczególnymi osobami, a także sposób, w jaki ukazano jej zmiany. To naprawdę przyjemna opowieść, która rozgrzewa serca, pozwala uronić łzy, sprawić, że nie raz się zaśmiejemy, a przede wszystkim ukazuje tak trudne tematy w sposób nieskomplikowany, acz niebywale inteligentny.

"Coś mojego" to to nie tylko wspaniały debiut. Pozwala przejrzeć na oczy i uświadamia, że czasem, żeby zobaczyć to, co naprawdę ważne, musimy otworzyć się na zupełnie nowy sposób patrzenia. To ciepła, nastrajająca historia, która wciągnie i już nie puści. Jestem pewna, że każdy znajdzie tu coś dla siebie bez względu na wiek.

4 komentarze:

  1. wydaje się idealną pozycją dla mnie, lubie takie książki, dzięki za recencję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Historia opowiedziana z perspektywy osoby niewidomej może być naprawdę ciekawa. Myślę, że ta książka trafi w mój gust ;)
    Aleja Czytelnika

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie to całkiem zachęcająco brzmi. Ostatnio brakuje mi sarkastycznych postaci, przeczytałabym coś z humorem :) poza tym uwielbiam takie historie! Czytałam książkę o podobnej tematyce, "Niewidomą", ale wypadła dosyć słabo i jestem ciekawa porównania z "Coś mojego". Dzięki za recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boję się historii o niewidomych, nie lubię ich czytać, choć z drugiej strony jestem ciekawa, jak to jest. ;-; Bo... cóż, z moim wzrokiem jest coraz gorzej i jeszcze trochę i ja też stanę się niewidoma i po prostu boję się takich książek. :( Więc ze względu na ten drobny szczegół ja podziękuję. :(

    OdpowiedzUsuń