sobota, 17 października 2015

Red Rising: Złota krew - Pierce Brown

Darrow jest zwykłym górnikiem w kolonii na Marsie. No, może nie takim zwykłym, bo wykonuje niebezpieczną pracę Helldivera. Jednak należy do najniższej kasty.W dodatku nie ma ambicji, żeby przebić się wyżej, zresztą w jego świecie to zwyczajnie niemożliwe. Człowiek rodzi się i umiera dokładnie w tym samym miejscu, w tym samym układzie. Lecz nagle w życiu Darrowa zdarza się coś, co sprawia, że wszystko staje na głowie, a niemożliwe staje się możliwe. Nieszczęście może człowieka przytłoczyć, ale może też zeń wydobyć niesamowitą energię. Dopiero kiedy chłopak wyrywa się z ciasnych ograniczeń kolonii, zaczyna dostrzegać, jak funkcjonuje świat, w którym przyszło mu żyć. W dodatku może w tym świecie zostać bogiem… a właściwie jednym z bogów. Jednak aby to osiągnąć, musi walczyć, zapomnieć w dużej mierze, kim był przedtem.

Sięgając po "Red Rising", nie byłam pewna, czego się spodziewać. Patrząc na wysokie oceny i opinie, miałam nadzieję na coś absorbującego i bardziej ambitnego. Jednak moje domysły były niczym w porównaniu z tym, co znalazłam w środku.

Pierce Brown łączy skrajności, tworzy całość z, jak wydawać by się mogło, nie mających nic wspólnego segmentów. Mamy tu wizję świata przyszłości osadzoną w kosmosie, a dokładniej w Układzie Słonecznym podbitym przez ludzi. Mars, planeta, na której rozgrywa się akcja, jest podzielona na kasty, warstwy społeczne oznaczone własnymi kolorami. Do tego połączono mitologię rzymską z najnowszą technologią. Mieszanka wybuchowa, można by powiedzieć, jednak autor całkiem zgrabnie to zespala i tworzy niezwykle ciekawy świat.

Ktoś może powiedzieć, że "Red Rising" wydaje się schematyczna i podobna do wielu innych książek z tego gatunku. W pewnym sensie tak jest. No bo przecież jest chłopak, który przeciwstawia się systemowi, mamy podział ludności i pewnie znajdzie się coś jeszcze, ale jak dla mnie całość jest poprowadzona wyjątkowo interesująco, autor przewodzi znanymi motywami we własnym kierunku. Szczerze powiedziawszy, gdzie indziej to podobieństwo mogłoby mi przeszkadzać, ale tutaj tak nie jest. 

Akcja ani nie biegnie w zastraszającym tempie, ani się nie wlecze, ciągle idzie swoim własnym rytmem. Początek może być nieco nużący, jednak później zostaje narzucone szybsze tempo. Warto wspomnieć jeszcze o nieprzewidywalności. Z niemałym trudem mogłam odgadnąć kolejne kroki autora, było to wręcz niemożliwe. Całkiem udana historia, tyle że w tym wszystkim brakło mi napięcia, kluczowych momentów, a miejscami żywszego tempa.

Główny bohater Darrow zyskał moją sympatię. Wyraźnie widać przemianę, jaką przechodzi wraz z rozwojem wydarzeń, a narracja pierwszoosobowa pozwala lepiej nam się lepiej w niego wczuć. To postać z krwi i kości, która ma swoje wady i zalety, podejmuje decyzje i popełnia przy tym błędy. Warto jednak wspomnieć o bohaterach drugoplanowych, zostali oni bardzo wyraźnie nakreśleni, każdy z nich jest charakterystyczny i przyznam, że dawno się z kimś tak nie zżyłam, jak z bohaterami "Red Rising".

Autor ma zgrabny i bogaty styl, ogromnie spodobał mi się sposób, w jaki wszystko opisywał. Znajdziemy tu kilka przekleństw, ale nie jest ich wiele i jakoś niespecjalnie przeszkadzają. Poza tym mamy wiele brutalnych i krwawych scen, których jesteśmy świadkami. Nie raz i nie dwa wywołało to u mnie uczucie obrzydzenia, co bardzo sobie cenię. Nie zabrakło również momentów, kiedy na twarz wpływał mi uśmiech.

Dziwi mnie, a także smuci tak mała liczba czytelników "Red Rising", bo według mnie jest to naprawdę dobra pozycja warta przeczytania, bijąca na głowę niejedną książkę i która zapewne zadowoli niejednego wymagającego czytelnika. Z pewnością zaliczę ją do grona moich ulubieńców i z niecierpliwością czekam na kolejny tom. Gorąco polecam i zachęcam do sięgnięcia!

8 komentarzy:

  1. Niektóre książki faktycznie są niesłusznie niedoceniane i mało osób o nich wie. Tej jeszcze nie czytałam, ale Twoja recenzja bardzo mnie do niej zachęciła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tak się zdarza, a ja nie potrafię tego zrozumieć :( "Red Rising" zasługuje na większy rozgłos, bo jest naprawdę dobrze poprowadzona i przewyższa niejedną książkę, która lepiej jest zareklamowana niż napisana. Jak już pisalam wcześniej, ja ze swojej strony gorąco polecam ten tytuł i mam nadzieję, że po niego sięgniesz :)

      Usuń
  2. Zgadzam się z każdym słowem Twojej recenzji, zwłaszcza z jej zakończeniem - ta książka ma zdecydowanie zbyt mało czytelników jak na swoją jakość. Dopracowana, wciągająca, posiadająca niesamowicie skonstruowany świat - tak ją zapamiętałam, choć czytałam już dość dawno. Nie mogę się doczekać premiery drugiego tomu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, chyba taki już los niedocenionych perełek, a szkoda, bo ksiązka naprawdę warta uwagi. W "Red Rising" jest zdecydowanie za dużo plusów i być może to jest przyczyna :) Ja również z niecierpliwością wyczekuję premiery, ale to już tylko miesiąc. Uff, na szczęście :)

      Usuń
  3. Nie cierpię, gdy istnieją świetne książki, a są takie niedoceniane. ;-; Nie czytałam Red Rising, ale coś czuję, że by mi się spodobała. ;) Przekleństwa mi nie przeszkadzają, uważam, że nadają charakteru powieści. ;) Brutalnym scenom też nie mm nic przeciwko. :P
    Jestem strasznie ciekawa tej książki, muszę ją dorwać. ;) ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Red Rising" zasługuje na więcej uwagi i mam nadzieję, że tak się stanie :) Ja również uważam, że przekleństwa i brutalizm nadają książce pewnego smaczku, a w wielu wypadkach właśnie tego mi brakuje.
      Trzymam kciuki, za to byś jak najszybciej dostała ją w swoje łapki :)

      Usuń
  4. Dobrze więc, że wspomniałaś o tej książce, bo może dzięki temu więcej osób ją doceni :) ja na pewno po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam taką nadzieję, bo książka jest naprawdę warta uwagi :) Cieszę się, że Cię zachęciłam :)

      Usuń