Podchodziłam do tej książki z pewnym dystansem. Opis mnie zachęcił, ale motyw wiedźm i czarownic, nieco już oklepany, według mnie nie cechuje się nadzwyczajną oryginalnością i nie oczekiwałam po tej książce cudów. Dostałam ją jednak w swoje rączki i po pierwszych stronach pomyślałam sobie, że nie będzie tak źle.
Może zacznę od tego, czego najbardziej się obawiałam, a okazało się miłym zaskoczeniem. "Ród" ma swój własny klimat. Autor świetnie obrazuje miasteczko Savannah, pozwalając przenieść się w sam środek skwarnego i wilgotnego południa do rodziny Taylorów utrzymującej ład i trzymającej demony w ryzach. Tu otrzymujemy normalne życie, które jest otoczone magią, a nie na odwrót. Sama magia została przedstawiona w wyjątkowy i naprawdę ciekawy sposób. J. D. Horn wprowadził nowe spojrzenie na pewne elementy, które mnie urzekły.
Mercy poznajemy jako 21 letnią kobietę. Jako jedyna z rodu nie ma mocy, żyje bez rodziców i ciągle w cieniu swojej idealnej siostry, a sprawę komplikuje fakt, że jest zakochana w jej narzeczonym. Jednak co urzekło mnie w postaci Mercy to to że działa i myśli, ale tak prawdziwie, ciągle walczy między własnymi emocjami i pragnieniami, choć zdarza jej się popełniać błędy, jednak próbuje je naprawić. Cieszę się, że nareszcie mogłam odpocząć od nastoletnich bohaterek, które były na etapie dorastania i czytać z punktu widzenia kogoś takiego jak Mercy.
Pozostali bohaterowie także byli świetnie wykreowani. Cała rodzina Taylorów zasłużyła na chwilę uwagi i nie można przejść wokół nich obojętnie, a co najważniejsze wszyscy mają niepowtarzalne moce. Te wyraziste postacie odkrywające przed nami swoje historie na kolejnych kartach powieści. Każda z nich jest postacią z krwi i kości i z ręką na sercu powiem, że w tej kwestii nie mam autorowi nic do zarzucenia.
Co do samej treści. "Ród" ma naprawdę wciągająca historię i nie sposób się od niej oderwać, jednak nie jest ona do końca sprecyzowana i trudno określić wokół czego się kręci. Czyta się szybko, nawet nie zauważyłam, kiedy przeszłam przez te 300 stron, choć przyznam się, że końcówka lekko mnie spowolniła. Książka jest pełna tajemnic i kiedy wyjaśniana jest jedna z nich, na horyzoncie pojawia się kolejna. J. D. Horn wodzi za nos i prowadzi tak, jak tylko chce. Jeśli chodzi o wątek romantyczny to nie gra on głównych skrzypiec i został odsunięty na nieco dalszy plan. Mam co do niego kilka zastrzeżeń, ale zostawię je dla siebie.
Tak fajnie, fajnie, wypadałoby powiedzieć coś jeszcze o negatywnych stronach. Zdecydowanie nie podobała mi się mnogość dialogów, które zabierały miejsce opisom, co skutkowało pewną nieproporcjonalnością i w pewnym stopniu "Ród" mogłabym nazwać jednym wielkim dialogiem zamiast książką.
Podsumowując, "Ród" jest całkiem niezłą pozycją. Posiada wachlarz zalet i z pewnością zaskarbi sobie wielu czytelników. Według mnie to dobry wstęp do kolejnych części, ale mogło być lepiej. Czytając, miałam wrażenie, że nie wykorzystano całego potencjału i po cichy liczyłam na coś więcej, ale żeby nie było, nie jestem zawiedziona i nie uważam, żeby książka była zła.
7/10
Swoją drogą, czy nie uważacie, że nasza okładka jest obłędna? Przyciąga oko, prawda? *.* Z pewnością ładniejsza od oryginalnej :D
7/10
Swoją drogą, czy nie uważacie, że nasza okładka jest obłędna? Przyciąga oko, prawda? *.* Z pewnością ładniejsza od oryginalnej :D
Zgadzam się w 100%. Książka całkiem całkiem ale jednak właśnie mogłoby być lepiej! Mam nadzieję że kolejna część będzie o niebo lepsza :)
OdpowiedzUsuńPo innych recenzjach jakoś nie byłam przekonana do tej książki, ale chyba po nią kiedyś sięgnę, choćby i dlatego że następne części mogą się okazać lepsze ;) Akurat czytać o czarownicach to lubię ^^
OdpowiedzUsuńOkładka jest przecudowna *-*!Znacznie lepsza od oryginału
cityofdreamingbooks.blogspot.com
Chciałabym przeczytać, lubię tę tematykę. ;D
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale kilka osób mi ją polecało, więc kiedyś może przeczytam :)
OdpowiedzUsuńhttp://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/
Tak definitywnie Polska okładka jest lepsza! Jakbym zobaczyła tamtą to z pewnością po nią bym nie sięgnęła.
OdpowiedzUsuńCo do książki, to mam ją w planach, jednak posiadam pewne wątpliwości, co do niej.
No, niekoniecznie. Nie przepadam za okładkami z fotografiami jakiś modeli. Wyjątkiem jest chyba "Tak krucho" Tammary Webber - nawet szukałam w Google, jak nazywa się ten chłopak z okładki :P
OdpowiedzUsuńNaprawdę? O.o Jesteś chyba jedną z niewielu :D A tak swoją drogą, to jak nazywa sie ten chłopak?
UsuńOkładka jest tajemnicza.. też uważam, że dużo lepsza od ogryginalnej :P A co do książki, przez jakiś czas miałam wielką ochotę ją przeczytać, ale potem jakoś o niej zapomniałam.. Obecnie, mam juz wakacyjne lektury, ale w wolnym czasie na pewno do niej wrócę i przekonam się, czy moja opinii choć trochę będzie zbliżona do Twojej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Polska okładka jest zdecydowanie lepsza! ;)
OdpowiedzUsuńJednak chyba nie za bardzo ciągnie mnie do tej książki.
http://alejaczytelnika.blogspot.com/
Książka mnie wciągnęła i z chęcią poznam dalsze losy :)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkomania-recenzje.blogspot.com/
Mnie książka urzekła i nie mogę się już doczekać dalszych losów Mercy :)
OdpowiedzUsuńA co do okładki, nie mogę się nie zgodzić - nasza jest zdecydowanie ładniejsza od oryginalnej.
Pozdrawiam!
Bardzo mnie zaintrygowałaś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Insane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com
Ta książka może okazać się naprawdę dobra! Jakby tylko zobaczę ją gdzieś w księgarni natychmiast kupię :)
OdpowiedzUsuń