Aubrey Glass ma całą
kolekcję listów pożegnalnych. Nie żeby była przekonana do popełnienia
samobójstwa. Jeszcze nie. Pisze je na wszelki wypadek, wiedząc, że pewnego dnia
czarny humor i Jack Daniels mogą nie wystarczyć, by utrzymać je na powierzchni.
Gdy okazuje się, że
Rachel, niegdyś najlepsza przyjaciółka
Aubrey, przekuwa zamiary w czyn i kończy ze sobą, dziewczyna nie wie, czy
powinna ją opłakiwać, czy raczej gorzko się śmiać. Nie wie również czy
odsłuchać wiadomość, którą Rachel nagrała na jej poczcie głosowej kilka dni
przed śmiercią.
Przygodę z Aubrey rozpoczynamy, gdy budzi się ona w szpitalu
niedługo po pogrzebie swojej byłej przyjaciółki. Nie wiadomo jednak, co się stało.
Właściwie nie wiadomo nic, jest tu jedna wielka niewiadoma. I myślę, że tutaj
tkwi największy atut. Charlee Fam potrafi utrzymać napięcie i wzbudzić
ciekawość, każe zastanowić się nad motywami głównej bohaterki, zmusza nas do
spekulacji i domysłów. Sądzę, że właśnie dlatego tak ciężko było mi się oderwać,
bo trzeba przyznać, że całość potrafi nieźle wciągnąć.
Co ciekawe, w „Ostatnim pociągu do
Babylon” akcja została podzielona na dwie części. Mamy rozdziały mające miejsce
w teraźniejszości przeplatane naprzemiennie przez rozdziały opisujące przeszłość Aubrey, tak więc wszystko
toczy się stosunkowo jednostajnie i gładko, kompletując powoli elementy w
spójną układankę. Charlee Fam używa przy tym dosyć wulgarnego języka,
czego nie da się nie zauważyć.
O samej bohaterce ciężko mi napisać cokolwiek. Na pewno nie jest to typowa postać. Od razu
wspomnę, że Aubrey to kobieta - ma ponad dwadzieścia lat i bagaż doświadczeń, jest
świadoma swoich problemów i dręczącej przeszłości, ale wszystkie uczucia topi w
alkoholu. To osoba bardzo wyrazista, szczera do bólu, nie boi się powiedzieć
tego, co myśli, a jednak trudno było mi ją polubić. Miała w sobie coś, co kazało mi pozostać nieco zdystansowaną
i neutralną.
„Ostatni pociąg do Babylon” to historia nader pesymistyczna.
Niemal wszystko przedstawia w czarnych kolorach, tworząc bardzo brutalny i
okrutny świat, miejscami podchodzący pod
sztuczny i surrealistyczny. Mamy tu wszystko, przed czym przestrzega się
młodzież w dzisiejszych czasach, począwszy od alkoholu, przez seks, na
narkotykach skończywszy… jednym słowem, demoralizacja pełną parą.
Na koniec może wspomnę jeszcze, że opis ma się nieco nijako
do całej historii. Same listy są wspomniane zaledwie kilka razy, zupełnie pominięto ich kwestie, podobnie
zresztą jak wspomniana wcześniej wiadomość od Rachel, która została zepchnięta
na boczny tor. A szkoda, bo te wątki można by ciekawie rozwinąć, a w tym
przypadku się zmarnowały.
„Ostatni pociąg do Babylon” zapada w pamięć i nie mogę się z tym nie zgodzić - tragiczna, dołująca, pozostawia po sobie dziwny posmak. Z pewnością da do myślenia, jednak nie pod każdym względem. Szczerze powiedziawszy, spodziewałam się lepszego i większego efektu, ale zadowolę się tym, co mam.
7/10
Jakoś nie przekonuje mnie ta książka, by po nią sięgnąć w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńJeśli będziesz miała możliwość to przeczytaj, nawet z czystej ciekawości :)
Usuńale nic na siłę
Nie jestem pewna, czy mam chęć na taką pesymistyczną opowieść :)
OdpowiedzUsuń