Pomimo tego że tematyka wampirów, wilkołaków, czarownic i
tym podobnych stworów już lekko mi się przejadła, a jakże, to jednak musiałam
znaleźć książkę „Inne anioły” pośród stosu innych i ją kupić po okazyjnej
cenie. Bo przecież pieniądze się nie zmarnują, tak sobie wtedy pomyślałam…
Dru Anderson zawsze była inna. I sama. Bo jak mogła mieć
przyjaciół, nie wyjawiając, że jej codzienność to istoty ze świata mroku, które
przenikają do świata ludzi, siejąc śmierć. Nagle życie Dru zmienia przerażająca
tragedia, wobec której na nic zdadzą się jej umiejętności łowcy demonów. Będzie
musiała zaufać swej niezwykłej mocy, z której dotąd nie zdawała sobie sprawy. I
dwóm tajemniczym chłopakom uwięzionym tak jak ona w koszmarnej pułapce…
Książka jest bardzo przeciętna, mogę nawet spróbować pokusić
się o stwierdzenie, że „Inne anioły” są nawet poniżej przeciętnej. Chociaż jest
to pozycja dla młodzieży, została napisana tak prostym językiem, co miejscami
aż raziło mnie po oczach.
Jeszcze nigdy w życiu nie spotkałam tak denerwującej, i wręcz
głupiej, głównej bohaterki. Zachowanie
Dru było dla mnie mocno niezrozumiałe. Jeśli była łowczynią to podejmowanie
decyzji w krytycznych sytuacjach powinno być dla niej drobnostką, a tu widzę
jedynie wahanie i brak jakiejkolwiek wiedzy, które łowca, choć młody, powinien
posiadać. Ciągle się kłóciła albo płakała, jednoczesnie szukając i prosząc o
pomoc. Co kilkanaście stron miałam ochotę mocno potrząsnąć Dru albo po prostu dać jej z liścia, żaby w
końcu się obudziła. Po zakończeniu ksiązki zadawałam sobie pytanie: „Jak ona w
ogóle przeżyła”? Graves jest równie sztuczny co Dru. W ogóle do mnie nie
przemówił, podobnie jak Chritophe, w którym pokładałam największe marzenie – na
marne.
I choć bohaterowie wypadają tragicznie, to z czystym sercem
mogę stwierdzić, że jeszcze gorzej wypada sam akcja – chaotyczna, tempo jest
wyjątkowo nierówne. Raz coś się dzieje, budując napięcie, by po stronie albo
dwóch, wszystko uleciało, zupełnie jakby ktoś spuszczał powietrze z balona. Ale
co mnie całkowicie zniechęciło do ksiązki to powtarzanie i powracanie co chwila
nie tyle do tych samych sytuacji czy zdarzeń (chociaż i to było), ale do tych
samych zdań, przepisywanych kropka w kropkę, i przypominani pewnych wydarzeń,
zupełnie jakbym nie pamiętała tego, co czytałam ledwie minuty temu. Ciągłe
wracanie do tego samego wydarzenia doprowadzało mnie do szewskiej pasji.
Jak dla mnie szkoda czasu na „Inne anioły”. Można go
poświęcić na inną pozycję, która z pewnościa bardziej przypadnie komuś do gustu.
Nie polecam, odradzam wręcz. Trzymać się z daleka i kijem nie tykać.
3/10
3/10
Może się skuszę kiedyś
OdpowiedzUsuńNie polecam, strata czasu ;-; trzymać się na bezpieczną odległośc 5 metrów i unikać jak ognia!
Usuń