Wszystko zaczęło się tamtej nocy. W lesie.
Cass Anderson nie zatrzymała się, by sprawdzić, czy siedząca w zaparkowanym na leśnej drodze samochodzie kobieta nie potrzebuje pomocy. Teraz nieznajoma nie żyje. Od tamtej feralnej nocy Cass nie może się pozbierać – regularnie powtarzające się głuche telefony mącą jej spokój, a ona sama czuje, że nieustannie jest obserwowana. Nawet najmniejszy dźwięk przyprawia ją o przyspieszone bicie serca i ciarki. Nękana wyrzutami sumienia zaczyna miewać kłopoty z pamięcią. Coraz częściej nie może sobie przypomnieć, czy zażyła lekarstwa, jaki kod odblokowuje alarm, gdzie zaparkowała samochód, dlaczego zamówiła dziecięcy wózek, skoro nie jest w ciąży, i czy leżący na blacie w kuchni nóż na pewno nie był pokryty krwią… Jedyne, czego nie może wyrzucić z pamięci, to twarz zamordowanej kobiety.
Jako że czytałam
debiut B. A. Paris i był on całkiem dobrym rozpocząciem jej
kariery, byłam ciekawa, jak rozwinie się warsztat autorki w
kolejnej powieści. No i nie musiałam czekać zbyt długo, bo „Na
skraju załamania” pojawiło się na półkach księgarni
stosunkowo niedawno.
Ujmę to tak: gdybym
przeczytała obie ksiązki tej autorki, powiedziałabym, że to
właśnie „Na skraju załamania” powinno być jej debiutem,
ponieważ tak bardzo odbiega poziomem od swojej poprzedniczki, że aż
ciężko mi uwierzyć, że wyszło spod pióra tej samej osoby.
Zamiast pójść o krok do przodu B.A.Paris cofa się i to hen
daleko.
Historia być może byłaby interesująca, jednak już po
pierwszych stronach mozemy dowiedzieć się, kto jest oprawcą. I
wcale nie wymaga to nadzwyczajnego wysiłku. Wszystko mamy podane na
tacy, wystarczy tylko dodać dwa do dwóch. Intryga wcale nie jest
wymyślna, raczej wtórna i nawet nie próbowano jej ubarwić.
Zamiast trzymać czytelnika w niepewności, sprawić, by się wahał
w wyborze, poczuł niezdecydowanie, otrzymujemy mało ambitny
kryminał z nieco irytującą bohaterką w roli głównej.
Oj tak, Cass czasem
potrafiła podnieść ciśnienie. Książka pełna jest jej rozterek,
przemyśleń, gdybań i przez długi czas kręcimy się w kółko,
czytając praktycznie o tym samym. Zachowanie i postępowanie Cass
miejscami jest dla mnie nielogiczne, zamiast wyjawić prawdę, milczy
i wszystko ukrywa, choć tak naprawdę nie ma to w ogóle sensu. Sama
sobie utrudnia życie, a także życie najbliższych, a później
domaga się od nich zrozumienia. Do tego tylko ciągle histeryzuje i
pozostaje bierna wobec tego, co się dzieje, zamiast wziąć sprawy w
swoje ręce.
Jeśli ktoś czytał „Za
zamkniętymi drzwiami” i ma co do niej mieszane odczucia, niech tę
książkę sobie odpuści, bo dzieli je naprawdę ogromna przepaść.
„Na skraju załamania” według mnie jest taką karykaturą
dobrego kryminału i do tego mocno niedopracowaną. Historia idzie po
najniższej linii oporu, nudna i przewidywalna fabuła, kreacja
psychologiczna postaci wypada dosyć słabo. Zawiodłam się i to
bardzo.
Do tej pory spotkałam same pozytywne opinie dotyczące twórczości tej autorki, więc teraz mnie zaskoczyłaś.
OdpowiedzUsuńA to ci dopiero zaskoczenie, do tej pory czytałam same superlatywy o tej książce. Chyba jednak przeczytam i wyrobię sobie własne zdanie.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze tej książki, ale mam na koncie przeczytane ,,Za zamkniętymi drzwiami" i o dziwo, książka ta przypadła mi do gustu. Nie wiem czy w najbliższym czasie sięgnę po ,,Na skraju załamania" bo po początkowej fali zachwytu zaczęły się teraz pojawiać troszkę mnie optymistyczne recenzje ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
miedzyplanetarne.blogspot.com