poniedziałek, 30 stycznia 2017

Gracz - Vi Keeland

Niektórzy faceci są po prostu bezczelni. Aroganccy, zawadiaccy i pewni siebie w ten niezwykle irytujący sposób, który kojarzy każda kobieta. Ale przy tym… jakże seksowni. Taki jest Brody Easton. Typowy gracz – przystojny, szalenie męski, a tupet to pewnie jego drugie imię. Z przyjemnością i premedytacją bierze udział w swoistej grze, w której stawką jest dziki seks. Krótkoterminowy cel? Panienka do łóżka.Delilah, początkująca dziennikarka sportowa po raz pierwszy spotyka Brody’ego w męskiej szatni. Zawodnik jeszcze przed rozpoczęciem wywiadu zdecydował się odsłonić wszystkie karty… I to dosłownie. Nieprzewidywalny i bezpruderyjny, zrzucił przed nią ręcznik przepasający jego biodra. Przed obiektywem. Trudno stwierdzić czy liczył na flirt, czy po prostu chciał zaliczyć. Ale jedno wiadomo – Brody się nie patyczkuje. Znajomość rozpoczęta w taki sposób może potoczyć się różnie…


"Gracz" to nie książka, jaką sobie wyobrażałam i nie taka, o jakiej czytałam  zapowiedzi. Nie chodzi mi o to, że jest to słaba historia. Spodziewałam się czegoś innego, fakt, ale otrzymałam przyjemną i prostą lekturkę. Całą historię można podzielić na dwie części: pierwsza - nieskomplikowana, gdzie znajdziemy dużo dawkę dowcipu oraz druga, już nieco bardziej poważna, gdzie Vi Keeland postanowiła troszeczkę pogmatwać w życiu bohaterów. Obie utrzymują dobry poziom, choć mnie osobiście urzekły te niezobowiązujące fragmenty.  Autorce nie można odmówić poczucia humoru. Dialogi nieraz wywołały na mojej twarzy wielkiego banana, a z niektórych sytuacji wprost nie da się nie śmiać. Stawia ona na lekkość, dlatego też nie znajdziemy zbyt wiele wewnętrznych przemyśleń Delilah czy Brody'ego, rozterki ograniczono do minimum.

"Gracz" jest dla mnie raczej romansidłem niż erotykiem. To książka subtelna, sceny łóżkowe są znikome, prawie ich tutaj nie ma. Być może dlatego zabrakło mi tej zmysłowości, jakiegoś napięcia, czegoś, co rozgrzałoby zmysły. Co mogę jeszcze powiedzieć? To historia zabawna, miejscami romantyczna, miejscami smutna, co prawda jest również przewidywalna, ale całość komponuje się wręcz idealnie. Nawet nie zauważyłam, jak już połknęłam książkę i żegnałam się z bohaterami. Delilah i Brody to niezwykle sympatyczne postacie,  które da się lubić i gorąco się im kibicuje. Z pewnością stanowią jeden z atutów, dodają uroku. W tle przewijają się inne postacie, nie poświęcono im jednak zbyt wiele uwagi, są jedynie miłym dodatkiem.

Vi Keeland serwuje nam coś, co jest miłą odskocznią, lekką, o niezbyt skomplikowanej fabule, bez zbędnych zagmatwań czy zawirowań, ale pełną dobrego humoru. Nie jest to nic nadzwyczajnego, aczkolwiek z ręką na sercu mogę powiedzieć, że to jedna z przyjemniejszych książek, jakie miałam okazję czytać i jeśli ktoś ma okazję, powinien sięgnąć po "Gracza".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz