poniedziałek, 3 października 2016

Coś świętego - Sarah Dessen


Sydney przez całe życie czuła się niewidzialna. Zawsze przyćmiewał ją starszy brat – obiekt dumy i uwielbienia rodziców. Pozostawiona sama sobie, szuka akceptacji u znajomych. Pewnego dnia zaprzyjaźnia się z rodziną Chathamów: z Laylą, która zawsze wybiera niewłaściwych chłopaków, utalentowaną Rosie, która z własnej winy przegrała wielką szansę, a także ich matką, która mimo ciężkiej choroby jest oparciem dla wszystkich. Ale to Mac, starszy brat Layli – spokojny, zrównoważony i opiekuńczy – sprawia, że Sydney rodzi się na nowo. Wreszcie czuje, że ktoś naprawdę ją dostrzega.


Z Sarah Dessen miałam okazję spotkać się przy "Kołysance" i zakończyło się to niestety lekkim rozczarowaniem. Tym razem podeszłam trochę ostrożniej, ale niepotrzebnie, bo "Coś świętego" wypada lepiej na tle swojej poprzedniczki.


Autorka poruszyła tu wiele kwestii, na jednych skupiając się bardziej i lepiej je rozwijając, a w innych przypadkach zaledwie je zarysowując, tak by nie obciążyć tym wszystkim czytelnika, co niestety ma swoje zalety, jak i wady. Jest tu tyle wątków, w pewnej mierze już trochę oklepanych, że czasami trudno jest się na tym wszystkim skupić. A Sarah Dessen, by niepotrzebnie nie przedłużać, okroiła je, przez co potencjał, jaki w nich tkwił, nie został wykorzystany. Mamy tu problem faworyzowania dziecka, poświęcania mu większej uwagi i spychania drugiego na dalszy plan. Widać, do czego może doprowadzić zbyt duża presja i wymagania rodziców. W tle pojawia się również choroba stwardnienia rozsianego, a także problemy młodzieży z narkotykami. Jestem pewna, że gdyby kilka tych kwestii usunąć, książka zapewne niewiele by straciła, za to mogłaby dużo zyskać. Nie zmienia to jednak faktu, że "Coś świętego" wciąga i czyta się ją przyjemnie.

Sydney jest cichą i spokojną dziewczyną, żyjącą wiecznie w cieniu brata, niewidzialną dla rodziców i innych ludzi. Posłuszna mamie, robi to, co się jej karze. Z zainteresowaniem śledziłam, jak potoczą się jej losy, nawet jeśli było to do przewidzenia. Uczucie, które łączy ją z Mackiem jest tylko dodatkiem do tej historii, nie odgrywa ono dużej roli i pojawia się dosyć późno. Co mi osobiście się bardzo spodobało, ponieważ nie przyćmiewało wątku pierwszoplanowego i nie odciągało od niego uwagi. Sarah Dessen wiarygodnie i z wyczuciem rysuje przed nami obraz zbyt opiekuńczej i władczej matki chcącej mieć nad wszystkim kontrolę, a także przyjaciółki, która nie potrafi trafić na właściwego faceta. Mac zaś nie jest idealnym chłopakiem, przy którym rozpływa się każda dziewczyna. To normalny nastolatek bez dodatkowych upiększeń, a mimo to i tak zdobył moją sympatię.

Całkiem miło spędziłam czas z "Coś świętego" i nie spodziewałam się takiej poprawy po autorce. To młodzieżówka na dobrym poziomie, pokazująca, jak wiele jeszcze jest w stanie nam zaprezentować Sarah Dessen. 

5 komentarzy:

  1. Od dawna pragnę poznać pióro autorki :) może uda mi się w przyszłym roku, bo w tym już ciężko :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam do tej pory tylko jedną książkę tej autorki i nie byla ona zła jednak jakaś wybitną powieścią tez nie byla.
    Chetnie bym przeczytała to dzieło i mam nadzieję że to niebawem uczynie .

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam do tej pory tylko jedną książkę tej autorki i nie byla ona zła jednak jakaś wybitną powieścią tez nie byla.
    Chetnie bym przeczytała to dzieło i mam nadzieję że to niebawem uczynie .

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam jedną książkę tej autorki i mi się podobała, ta też wydaję się być ciekawa :)

    www.majkabloguje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tą panią nie miałam do czynienia :D O tej książce chyba nie słyszałam, ale wydaje się całkiem interesująca ^_^

    OdpowiedzUsuń